czwartek, 15 marca 2018

Disaster Artist


Dzisiaj chciałabym polecić wam fajną, nietypową komedię, a mianowicie Disaster Artist. Film nie tak dawno grany był w polskich kinach. Opowiada on historię powstania produkcji okrzykniętej mianem najgorszego filmu świata, czyli The Room. Przy okazji poznajemy bardzo nietuzinkową postać jaką jest jego twórca, czyli Tommy Wiseau. Reżyserem oraz odtwórcą głównej roli jest James Franco, który za wykreowanie tej postaci otrzymał statuetkę Złotego Globu.

Film rozpoczyna się, gdy Tommy spotyka na zajęciach z aktorstwa Grega Sestero. Obydwaj bardzo chcą rozpocząć karierę aktorską, ale żaden z nich nie ma do tego talentu. Prowadzeni marzeniami wyruszają na podbój Hollywood. Gdy nikt nie chce dać im szansy i każdy kolejny casting kończy się dla nich niepowodzeniem, Tommy decyduje się napisać scenariusz do filmu, który sam stworzy. W dalszej części możemy podpatrzeć jak powstawała produkcja The Room. Muszę przyznać, że nie oglądałam w całości tego „klasyka”, jedynie „najlepsze” fragmenty na YouTube. I właśnie te sceny odwzorowane są w Disaster Artist. Bardzo spodobało mi się, że na koniec filmu dokonano porównania scen nakręconych na jego potrzeby z tymi samymi scenami z oryginału. Niektóre były wręcz identyczne! Jeden z moich ulubionych fragmentów przedstawia żmudny proces powstawania jednego z ujęć z Tommym, który nie mógł zapamiętać tekstu. Możecie zobaczyć go w poniższym klipie.



Na szczególne wyróżnienie zasługuje James Franco. Fenomenalnie wcielił się w postać Wiseau. Doskonale naśladował jego dziwny akcent. Mimo, że wcielał się w tak nietuzinkową osobę, zupełnie jej nie przerysował. W pozostałych rolach widzimy aktorów znanych z innych produkcji Franco, m.in. jego brata Dave’a, Zaca Efrona czy Setha Rogena.

Disaster Artist to film o niecodziennym twórcy, jednak nie jest to typowa biografia, gdyż ostatecznie nie otrzymujemy odpowiedzi na najbardziej intrygujące pytania, czyli kim naprawdę jest Tommy, skąd pochodzi, ile ma lat i przede wszystkim skąd miał pieniądze by to wszystko sfinansować. Jest to obraz o ludziach z pasją, którzy za wszelką cenę dążą do realizacji swoich marzeń. Jest on również o tym, że każdą porażkę można zamienić w sukces. Pod tym względem bardzo przypomina mi film Eddie zwany Orłem o nieporadnym skoczku narciarskim z Wielkiej Brytanii- Eddie Edwardsie. Jego marzeniem było pojechanie na igrzyska olimpijskie. Niestety nie był wybitnym sportowcem, dlatego by mieć większe szansę postanowił uprawiać sport, który w jego kraju nie był prawie w ogóle znany- skoki narciarskie. Jako, że nie miał za dużej konkurencji dopiął swego. Mimo, że ustanawiał "anty rekordy" skoczni, a jego styl latania pozostawiał wiele do życzenia, to stał się jedną z najbardziej charakterystycznych i znanych postaci tego sportu. Zupełnie jak Tommy w świecie filmu.

The Room do dziś ma swoich wiernych fanów, którzy spotykają się na specjalnych pokazach tego filmu. Do dziś trwa również przyjaźń Tommy’ego i Grega.

Tommy bardzo chciał przemawiać na gali Złotych Globów... ;)
Serdecznie polecam wam Disaster Artist. Warto go obejrzeć nawet jeżeli, tak jak ja, nie znacie produkcji The Room. Warto nadrobić również seans wspomnianego filmu Eddie zwany Orłem, który nie miał w Polsce premiery kinowej ale jest już dostępny w sklepach i serwisach VOD. Jedną z głównych ról gra tam sam Hugh Jackman!

Dzielcie się swoimi opiniami w komentarzach. Pozdrawiam; Ola.


PS.Wiecie, że jedna z teorii głosi, iż Tommy Wiseau pochodzi z Polski?

(Źródło animacji: giphy.com)

czwartek, 1 marca 2018

Dlaczego nie jesteśmy zimową potęgą?


Znicz olimpijski zgasł kilka dni temu i nadszedł czas na różnego rodzaju podsumowania. Tegoroczne igrzyska zapamiętam chyba na długo. Niestety nie ze względów sportowych, a ze względu na liczne krytyczne komentarze w internecie. Odnoszę wrażenie, że w trakcie igrzysk uaktywniły się osoby, które śledzą wydarzenia sportowe raz na cztery lata i to właśnie one miały najwięcej do powiedzenia w sprawie występów Polaków. Są strasznie oburzone, bo jak to Polska nie jest potęgą w sportach zimowych? A no nie jest! Bo niby czemu miałaby być…

Żyjemy w klimacie, w którym występuje zima. Jest to powód dla którego nie powinniśmy cieszyć się z samego udziału naszych sportowców na Igrzyskach. Jednocześnie jednak nie powinniśmy naśmiewać się z wypowiedzi, że dla kogoś np. 15 miejsce jest dużym osiągnięciem. Dla niektórych sportów w naszym kraju są takie warunki, że już rywalizowanie na zbliżonym poziomie z najlepszymi jest olbrzymim sukcesem. Sportowcy muszą wykazać się niesamowitą wytrzymałością, wolą walki i samozaparciem, by… No właśnie, nie po to, by walczyć o medale najwyższych imprez, ale by w ogóle pozostać w sporcie. Często jest to taka walka o własne marzenia przeciwko wszystkim. Warto zauważyć, że w zimowych sportach nie ma zbyt wielu sponsorów. Uprawiający dyscypliny często muszą liczyć na samych siebie, by sfinansować np. dodatkowe obozy. Jednak, aby były sukcesy na miarę tego co oczekują kibice, musi być odpowiednie zaplecze. Najnowocześniejszy sprzęt, wykorzystywane rewolucyjne metody i techniki, profesjonalna kadra, doświadczeni szkoleniowcy, odpowiednie obiekty treningowe… Wymieniać można w nieskończoność. W tym kontekście w porównaniu do państw na czele tabeli medalowej ostatnich igrzysk prezentujemy się jak… Afryka.
Chyba nie jest tajemnicą, że obiektów sportowych jest w Polsce jak na lekarstwo. Byciem sportowcem zimowym reprezentującym nasz kraj wiąże się  z tym, że większość roku trzeba spędzać za granicą, z dala od rodziny i znajomych. Co ciekawe nawet Mistrzostwa Polski w Saneczkarstwie odbyły się… na Łotwie. Dlaczego? Bo w Polsce nie ma ani jednego toru saneczkowego, w którym mogłyby się odbyć. Łyżwiarze szybcy dopiero po igrzyskach w Sochi doczekali się krytego toru. Nawet w skokach narciarskich nie jest za różowo. Młodzież nie za bardzo gdzie ma trenować, bo znaczna część małych skoczni po prostu umiera. Doszło do kuriozalnej sytuacji, w której dzieciaki z Zakopanego muszą jeździć na skocznie w Szczyrku, by oddać parę skoków. W całej tej zabawie chyba chodzi o to, żeby zachęcić najmłodszych do uprawiania danej dyscypliny. A jak mają czuć się zachęcone, jeżeli muszą spędzać cały dzień na dojazdach. Ile z nich będzie na tyle wytrwałe, że zostanie w sporcie do wieku seniorskiego.
Aktualnie w sportach zimowych możemy cieszyć się jedynie z sukcesów właśnie naszych skoczków narciarskich. Jednak i tu można się spotkać z komentarzami typu: „co to za osiągnięcie, skoro ten sport uprawiają tylko w kilku krajach na świecie.” W ramach ciekawostki przedstawię liczbę skoczni narciarskich w krajach, zgodnie z kolejnością w konkursie drużynowym na igrzyskach.
Duże skocznie posiadające      homologację FIS


Norwegia
5

Niemcy
8

Polska
2

Austria
3

Słowenia
1

Japonia
2

Rosja
3

Finlandia
3


Warto zwrócić uwagę, że są to tylko te skocznie, które posiadają homologację FIS, czyli niejako zezwolenie na przeprowadzanie zawodów najwyższej międzynarodowej rangi. To jak już jesteśmy w temacie skoczni, to jeszcze jedna ciekawostka. W tym roku polska reprezentacja zdobyła brąz w drużynowym konkursie na Mistrzostwach Świata w lotach. I znowu komentarze: „Co to za sukces, jak tylko 8 państw startowało.” Z pierwszej piątki tych zawodów Polska jest jedynym krajem, która nie ma na swoim terytorium wybudowanej skoczni mamuciej, na której odbywają się loty.

To jeszcze na koniec warto przypomnieć, że te 2 medale olimpijskie z PyeongChangu są OLBRZYMIM sukcesem. Ostatnie dwa igrzyska olimpijskie(po 6 medali w Vancouver i Sochi),  trochę nas rozpieściły to fakt. Swoją cegiełkę do manii medali w każdej dyscyplinie niewątpliwie przyłożyły media. Jednak liczby nie kłamią, a biorąc pod uwagę, że Polska jest jednym z krajów, które w zimowych igrzyskach biorą udział od samego początku to nasz dorobek wygląda naprawdę mizernie. Najlepiej zobrazuje to wykres.

Źródło: Opracowanie własne na postawie: pl.wikipedia.org

23 igrzyska, 94 lata i 23 medale…

I tak to niestety wygląda. Gdy w innych krajach mają „fabryki” medalistów na których chucha się i dmucha, u nas sport zimowy to wciąż w dużej mierze jedynie wybitne jednostki, które na tyle kochają to co robią i mają w sobie tyle samozaparcia, by nie rzucić tego w diabły. A na koniec i tak usłyszą, że pojechali do Korei na wycieczkę…

Zainteresowanym tematem polecam artykuły:
Dobrze, że już koniec. Radości było jeszcze mniej niż medali. A przecież ci, którzy tu przyjechali, i tak są najmniejszym problemem polskiego sportu. 
Autor: Paweł Wilkowicz (sport.pl) 

Kamil Stoch i jego koledzy nie jadą syrenką w wyścigu F1 
Autor: Michał Białoński (eurosport.interia.pl) 

A jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Śledziliście olimpijskie zmagania Polaków? Co sądzicie o ich postawie? Jak nigdy liczę na Wasze komentarze.

Pozdrawiam; Ola.

EDIT: 
Dorzucam jeszcze materiał Krzysztofa Gonciarza, który przez całe Igrzyska był na miejscu w Korei. Poznał wielu startujących Polaków. W ostatnim filmiku podsumowuje krótko ich występy, nawiązując do bezzasadnego hejtu w sieci. Polecam obejrzeć ten, jak i pozostałe jego filmiki z PyeongChang.