niedziela, 30 czerwca 2013

Buszujący w zbożu.

Właśnie wczoraj przeczytałam książkę "Buszujący w zbożu". Postanowiłam sięgnąć po ten tytuł, zaliczających się już do klasyki, po tym jak wspomina o niej główny bohater "Poradnika pozytywnego myślenia". Miałam pewne obawy, gdyż w internecie znalazłam wiele negatywnych opinii na jej temat. Jednak jak się okazało w moim przypadku, były one bezzasadne.


Zapowiedź książki brzmi następująco:
"Bohaterem "Buszującego w zbożu" jest szesnastoletni uczeń, Holden Caulfield, który nie mogąc pogodzić się z otaczającą go głupotą, podłością, a przede wszystkim zakłamaniem, ucieka z college`u i przez kilka dni "buszuje" po Nowym Jorku, nim wreszcie powróci do domu rodzinnego. Historia tych paru dni, którą opowiada swym barwnym językiem, jest na pierwszy rzut oka przede wszystkim zabawna, jednakże rychło spostrzegamy, że pod pozorami komizmu ważą się tutaj sprawy bynajmniej nie błahe." 
(źródło: lubimyczytac.pl)

Wśród opinii na temat książki znalazłam wiele typu: "Nienawidzę Holdena!", "Rozpieszczony gnojek, który sam nie wie czego chcę", itp. Nie mogę się z nimi zgodzić. Podczas czytania, nie znalazłam sytuacji, w których mogłabym uznać głównego bohatera za rozpieszczonego. Wręcz przeciwnie. Holden do szaleństwa kochał swoją młodszą siostrzyczkę i pragnął dla niej jak najlepiej. Często wspomina o swoim zmarłym bracie Aliku. Dla mnie to oznaka wrażliwości. Holden nie może odnaleźć się w otaczającym go świecie. Dlatego stale ucieka. Ucieka nie tylko ze szkoły, ale od przygnębiającej rzeczywistości.

Jeden fragment szczególnie nakłonił mnie do refleksji. Jest to rozmowa z panem Antolinim. Stoję na progu dorosłości. Niedługo będę musiała podjąć bardzo ważne dla mojego przyszłego życia decyzje.
 "Sądzę, ze wkrótce już będziesz musiał uświadomić sobie, dokąd chcesz dojść. A kiedy sobie uświadomisz musisz natychmiast wyruszyć w drogę. Natychmiast. Nie wolno ci tracić ani chwili."
Boję się porażki. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić co bym wtedy zrobiła. Co się stanie, gdy mój plan na życie nie wypali? Co jeśli moje marzenia będą bez pokrycia i nie będę w stanie ich zrealizować?
Upadek do którego,jak mi się wydaje,zmierzasz jest bardzo niezwykły i okropny. Człowiek,który w tę przepaść się stacza,nigdy nie odczuje i nie dowie się,że już sięgnął dna. Wciąż tylko spada,spada coraz niżej. Jest to los zgotowany człowiekowi,który w tym czy innym momencie swojego życia szukał czegoś,czego mu jego własne środowisko dać nie mogło - albo przynajmniej tak mu się zdawało - i który wobec tego zaniechał poszukiwań. Zrezygnował,nim jeszcze rozpoczął prawdziwe poszukiwania.
Warto wspomnieć, że książka ta jest uznawana za jedną z najbardziej kontrowersyjnych. Zaraz po wydaniu stała się jedną z najbardziej napiętnowanych w USA. Jednak teraz znajduje się na liście lektur liceów i szkół wyższych.
Zabójca Johna Lennona miał przy sobie egzemplarz "Buszującego w zbożu" podczas popełniania morderstwa. Natomiast obsesję na punkcie tej książki miał człowiek, który próbował zastrzelić Ronalda Reagana. Holden stał się symbolem buntowników.

By podsumować moje odczucia dotyczące tej książki posłużę się słowami Pata- głównego bohatera przywołanego wcześniej "Poradnika pozytywnego myślenia.":
"Bardzo polubiłem Holdena Caulfield i miałem dla niego wiele sympatii, bo naprawdę miły z niego gość. Zawsze chciał zrobić to, co najlepsze dla swojej siostry Phoebe, ale ciągle mu się nie udawało, jak wtedy gdy kupił jej płytę i złamał ją zanim zdążył wręczyć swój prezent. Podobało mi się też, że martwił się o kaczki w Nowym Jorku zimą. Co się z nimi dzieje? Jednak mój ulubiony fragment to zakończenie, kiedy Holden zabiera siostrę na karuzelę, a ona jadąc na koniku, próbuje dotknąć złotego pierścienia w centrum karuzeli. Holden mówi: "trochę się bałem, żeby nie spadła z tego cholernego rumaka, ale nie mówiłem ani nie robiłem nic. Trzeba znać dzieci. Jeżeli chcą schwycić złoty pierścień, nie wolno im się sprzeciwiać ani robić uwag. Spadną, to spadną, ale najgorzej byłoby coś wtedy do nich zagadywać".
Czy ktoś z was zapoznał się już z Holdenem. Jeżeli tak, to jakie są wasze odczucia nt. tej książki? Ja zachowam po niej jak najbardziej pozytywne wrażenie. Jak powiedział Holden: "Lepiej nigdy nikomu nic nie opowiadajcie. Bo jak opowiecie - zaczniecie tęsknić."

Tymczasem życzę wam, abyście nie bali się dotknąć waszego własnego "złotego pierścienia". I obyście przy tym nigdy nie "spadli z konika".
Pozdrawiam.
Ola.

sobota, 29 czerwca 2013

Stoker.

Gwoli wstępu.
Witam na moim blogu. Może nie będzie on zbyt twórczy, bo kreatywność nie jest moją mocną stroną (patrz: błyskotliwy adres bloga), ale mam nadzieję, że choć trochę kogoś zainteresuję. Plan jest następujący. Będę chciała polecać wam rzeczy obok, których nie przeszłam obojętnie. Będą to głównie filmy i książki. Od czasu do czasu najdzie mnie pewnie na jakieś refleksje. Znajdzie się też co nieco o sporcie, po śledzenie wydarzeń sportowych zajmuję mi znaczną część wolnego czasu.



Teraz do rzeczy.
Zbliżające wakacje oznaczają więcej czasu na przyjemności. Postanowiłam przeznaczyć go na nadrobienie zaległości filmowych. Jedną z obejrzanych pozycji był "Stoker".
Uogólniając jest to bardzo nietuzinkowy film.  W bazie filmweb figuruje jako dramat, thriller, jednak spokojnie można go nazwać psychologicznym. Warto wspomnieć, że autorem jego scenariusza jest Wentworth Miller, znany pod pseudonimem "ten ze skazanego na śmierć". Trzeba mu przyznać. Kawał dobrej roboty.
Jedną z głównych ról gra Matthew Goode. Genialny! Według mnie razem z Mią Wasikowską stworzyli wspaniały duet aktorski. Do tego jest nieziemsko przystojny. Dziewczyny powinny mnie zrozumieć, chłopaki mam nadzieję, że wybaczą. ;) Oglądając ten film, nie opuszczała mnie myśl: "Też chciałabym mieć takiego wujka". I nieważne, że był psychicznie chorym mordercą. To się nazywa wiarygodna rola!
Cały klimat filmu jest niesamowity. Nuta tajemniczości, którą podkreślają nawet dominujące stonowane barwy. 
Jako tzw. "zajawkę" zamieszczam wam, jak dla mnie jedną z najlepszych scen filmu. Kunszt aktorski naprawdę godny pochwały. Niestety jakość nie najlepsza, ale tylko takie nagranie znalazłam.


Jeśli w wolnym czasie, nie będziecie wiedzieli co ze sobą począć, zachęcam do obejrzenia tego filmu. Żadna z moich koleżanek, którym  poleciłam "Stokera", nie żałowała, wręcz przeciwnie. Po seansie podzielcie się ze mną swoją opinią w komentarzach lub wiadomości.
I nie zapomnijcie pozdrowić ode mnie wujka Charliego! ;)

Zapraszam również na moje inne blogi, których adres  znajdziecie w gadżecie "o blogu".
Pozdrawiam, i oby do usłyszenia!
Ola.

Źródło zdjęć: tumblr.com