Dzisiaj chciałabym polecić wam
fajną, nietypową komedię, a mianowicie Disaster Artist. Film nie tak dawno grany był w polskich kinach. Opowiada on historię powstania produkcji okrzykniętej
mianem najgorszego filmu świata, czyli The Room. Przy okazji
poznajemy bardzo nietuzinkową postać jaką jest jego twórca, czyli Tommy Wiseau.
Reżyserem oraz odtwórcą głównej roli jest James Franco, który za wykreowanie
tej postaci otrzymał statuetkę Złotego Globu.
Film rozpoczyna się, gdy Tommy
spotyka na zajęciach z aktorstwa Grega Sestero. Obydwaj bardzo chcą rozpocząć
karierę aktorską, ale żaden z nich nie ma do tego talentu. Prowadzeni
marzeniami wyruszają na podbój Hollywood. Gdy nikt nie chce dać im szansy i
każdy kolejny casting kończy się dla nich niepowodzeniem, Tommy decyduje się
napisać scenariusz do filmu, który sam stworzy. W dalszej części możemy
podpatrzeć jak powstawała produkcja The Room. Muszę przyznać, że nie
oglądałam w całości tego „klasyka”, jedynie „najlepsze” fragmenty na YouTube. I
właśnie te sceny odwzorowane są w Disaster Artist. Bardzo spodobało mi
się, że na koniec filmu dokonano porównania scen nakręconych na jego potrzeby z
tymi samymi scenami z oryginału. Niektóre były wręcz identyczne! Jeden z moich ulubionych fragmentów przedstawia żmudny proces powstawania jednego z
ujęć z Tommym, który nie mógł zapamiętać tekstu. Możecie zobaczyć go w poniższym klipie.
Na szczególne wyróżnienie
zasługuje James Franco. Fenomenalnie wcielił się w postać Wiseau. Doskonale
naśladował jego dziwny akcent. Mimo, że wcielał się w tak nietuzinkową osobę, zupełnie
jej nie przerysował. W pozostałych rolach widzimy aktorów znanych z innych produkcji
Franco, m.in. jego brata Dave’a, Zaca Efrona czy Setha Rogena.
Disaster Artist to film o niecodziennym
twórcy, jednak nie jest to typowa biografia, gdyż ostatecznie nie otrzymujemy odpowiedzi
na najbardziej intrygujące pytania, czyli kim naprawdę jest Tommy, skąd pochodzi,
ile ma lat i przede wszystkim skąd miał pieniądze by to wszystko sfinansować. Jest
to obraz o ludziach z pasją, którzy za wszelką cenę dążą do realizacji swoich marzeń.
Jest on również o tym, że każdą porażkę można zamienić w sukces. Pod tym względem bardzo przypomina mi film Eddie zwany Orłem o nieporadnym skoczku narciarskim z Wielkiej Brytanii- Eddie Edwardsie. Jego marzeniem było pojechanie na igrzyska olimpijskie. Niestety nie był wybitnym sportowcem, dlatego by mieć większe szansę postanowił uprawiać sport, który w jego kraju nie był prawie w ogóle znany- skoki narciarskie. Jako, że nie miał za dużej konkurencji dopiął swego. Mimo, że ustanawiał "anty rekordy" skoczni, a jego styl latania pozostawiał wiele do życzenia, to stał się jedną z najbardziej charakterystycznych i znanych postaci tego sportu. Zupełnie jak Tommy w świecie filmu.
The Room do dziś ma swoich
wiernych fanów, którzy spotykają się na specjalnych pokazach tego filmu. Do dziś
trwa również przyjaźń Tommy’ego i Grega.
Tommy bardzo chciał przemawiać na gali Złotych Globów... ;)
Serdecznie polecam wam Disaster
Artist. Warto go obejrzeć nawet jeżeli, tak jak ja, nie znacie produkcji The
Room. Warto nadrobić również seans wspomnianego filmu Eddie zwany Orłem, który nie miał w Polsce premiery kinowej ale jest już dostępny w sklepach i serwisach VOD. Jedną z głównych ról gra tam sam Hugh Jackman!
Dzielcie się swoimi opiniami w komentarzach.
Pozdrawiam; Ola.
PS.Wiecie, że jedna z teorii głosi, iż Tommy Wiseau pochodzi z Polski?
Znicz olimpijski zgasł kilka dni
temu i nadszedł czas na różnego rodzaju podsumowania. Tegoroczne igrzyska
zapamiętam chyba na długo. Niestety nie ze względów sportowych, a ze względu na
liczne krytyczne komentarze w internecie. Odnoszę wrażenie, że w trakcie
igrzysk uaktywniły się osoby, które śledzą wydarzenia sportowe raz na cztery
lata i to właśnie one miały najwięcej do powiedzenia w sprawie występów
Polaków. Są strasznie oburzone, bo jak to Polska nie jest potęgą w sportach
zimowych? A no nie jest! Bo niby czemu miałaby być…
Żyjemy w klimacie, w którym
występuje zima. Jest to powód dla którego nie powinniśmy cieszyć się z samego
udziału naszych sportowców na Igrzyskach. Jednocześnie jednak nie powinniśmy
naśmiewać się z wypowiedzi, że dla kogoś np. 15 miejsce jest dużym osiągnięciem.
Dla niektórych sportów w naszym kraju są takie warunki, że już rywalizowanie na
zbliżonym poziomie z najlepszymi jest olbrzymim sukcesem. Sportowcy muszą
wykazać się niesamowitą wytrzymałością, wolą walki i samozaparciem, by… No
właśnie, nie po to, by walczyć o medale najwyższych imprez, ale by w ogóle
pozostać w sporcie. Często jest to taka walka o własne marzenia przeciwko
wszystkim. Warto zauważyć, że w zimowych sportach nie ma zbyt wielu sponsorów.
Uprawiający dyscypliny często muszą liczyć na samych siebie, by sfinansować np.
dodatkowe obozy. Jednak, aby były sukcesy na miarę tego co oczekują kibice,
musi być odpowiednie zaplecze. Najnowocześniejszy sprzęt, wykorzystywane
rewolucyjne metody i techniki, profesjonalna kadra, doświadczeni szkoleniowcy,
odpowiednie obiekty treningowe… Wymieniać można w nieskończoność. W tym
kontekście w porównaniu do państw na czele tabeli medalowej ostatnich igrzysk
prezentujemy się jak… Afryka.
To
trochę śmieszne, że wymagamy medali w zimowych igrzyskach olimpijskich
mając: dwie skocznie, ćwierć trasy biegowej, jeden tor do łyżew (od
niedawna) i zero tras do narciarstwa alpejskiego. Może jednak warto
walnąć się w łeb.#PyongChang2018
Chyba nie jest tajemnicą, że
obiektów sportowych jest w Polsce jak na lekarstwo. Byciem sportowcem zimowym
reprezentującym nasz kraj wiąże sięz
tym, że większość roku trzeba spędzać za granicą, z dala od rodziny i
znajomych. Co ciekawe nawet Mistrzostwa Polski w Saneczkarstwie odbyły się… na
Łotwie. Dlaczego? Bo w Polsce nie ma ani jednego toru saneczkowego, w którym
mogłyby się odbyć. Łyżwiarze szybcy dopiero po igrzyskach w Sochi doczekali się
krytego toru. Nawet w skokach narciarskich nie jest za różowo. Młodzież nie za
bardzo gdzie ma trenować, bo znaczna część małych skoczni po prostu umiera.
Doszło do kuriozalnej sytuacji, w której dzieciaki z Zakopanego muszą jeździć
na skocznie w Szczyrku, by oddać parę skoków. W całej tej zabawie chyba chodzi
o to, żeby zachęcić najmłodszych do uprawiania danej dyscypliny. A jak mają
czuć się zachęcone, jeżeli muszą spędzać cały dzień na dojazdach. Ile z nich
będzie na tyle wytrwałe, że zostanie w sporcie do wieku seniorskiego.
Aktualnie w sportach zimowych
możemy cieszyć się jedynie z sukcesów właśnie naszych skoczków narciarskich. Jednak
i tu można się spotkać z komentarzami typu: „co to za osiągnięcie, skoro ten
sport uprawiają tylko w kilku krajach na świecie.” W ramach ciekawostki
przedstawię liczbę skoczni narciarskich w krajach, zgodnie z kolejnością w
konkursie drużynowym na igrzyskach.
Duże
skocznie posiadającehomologację
FIS
Norwegia
5
Niemcy
8
Polska
2
Austria
3
Słowenia
1
Japonia
2
Rosja
3
Finlandia
3
Warto zwrócić uwagę, że są to
tylko te skocznie, które posiadają homologację FIS, czyli niejako zezwolenie na
przeprowadzanie zawodów najwyższej międzynarodowej rangi. To jak już jesteśmy w
temacie skoczni, to jeszcze jedna ciekawostka. W tym roku polska reprezentacja
zdobyła brąz w drużynowym konkursie na Mistrzostwach Świata w lotach. I znowu
komentarze: „Co to za sukces, jak tylko 8 państw startowało.” Z pierwszej
piątki tych zawodów Polska jest jedynym krajem, która nie ma na swoim
terytorium wybudowanej skoczni mamuciej, na której odbywają się loty.
To jeszcze na koniec warto
przypomnieć, że te 2 medale olimpijskie z PyeongChangu są OLBRZYMIM sukcesem.
Ostatnie dwa igrzyska olimpijskie(po 6 medali w Vancouver i Sochi),trochę nas rozpieściły to fakt. Swoją
cegiełkę do manii medali w każdej dyscyplinie niewątpliwie przyłożyły media.
Jednak liczby nie kłamią, a biorąc pod uwagę, że Polska jest jednym z krajów,
które w zimowych igrzyskach biorą udział od samego początku to nasz dorobek
wygląda naprawdę mizernie. Najlepiej zobrazuje to wykres.
Źródło: Opracowanie własne na postawie: pl.wikipedia.org
23 igrzyska, 94 lata i 23 medale…
I tak to niestety wygląda. Gdy w innych krajach mają
„fabryki” medalistów na których chucha się i dmucha, u nas sport zimowy to
wciąż w dużej mierze jedynie wybitne jednostki, które na tyle kochają to co
robią i mają w sobie tyle samozaparcia, by nie rzucić tego w diabły. A na
koniec i tak usłyszą, że pojechali do Korei na wycieczkę…
Kamil Stoch i jego koledzy nie jadą syrenką w wyścigu F1 Autor: Michał Białoński (eurosport.interia.pl)
A jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Śledziliście olimpijskie zmagania Polaków? Co sądzicie o ich postawie? Jak nigdy liczę na Wasze komentarze.
Pozdrawiam; Ola.
EDIT:
Dorzucam jeszcze materiał Krzysztofa Gonciarza, który przez całe Igrzyska był na miejscu w Korei. Poznał wielu startujących Polaków. W ostatnim filmiku podsumowuje krótko ich występy, nawiązując do bezzasadnego hejtu w sieci. Polecam obejrzeć ten, jak i pozostałe jego filmiki z PyeongChang.